á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Najbardziej poruszyło mnie to, że hiszpańska wojna domowa została pokazana z perspektywy uczestnika – nie będącego jednak Hiszpanem, lecz zaangażowanym obcokrajowcem, który opisuje towarzyszy broni z własnego punktu widzenia. (...)
Wiele na tych stronach przeczytamy o ludzkiej naturze, o jej dobrych i złych skłonnościach, o tym, że obie strony konfliktu działają w myśl zasady wet za wet, że wokół dużo jest kłamstwa, ale przecież „jeśli dana sprawa jest fundamentalnie słuszna, kłamstwo nie powinno mieć znaczenia”.
Ta powieść to ciągły korowód dylematów i pytań bez odpowiedzi, fatalistyczne miotanie się myśli.
Książkę czytałam w nowym tłumaczeniu, Rafała Lisowskiego. Na początku uwierała mnie nienaturalność językowa dialogów, nadużywanie i powtarzanie tych samych dziwacznych zwrotów, jakieś oryginalnie, starotestamentowo brzmiące wulgaryzmy. Zrozumiałam te językowe zabiegi po przeczytaniu „Słowa od tłumacza” – przekazana tam idea przekładu do mnie przemówiła i sprawiła, że inaczej spojrzałam na cały tekst. Tłumaczenia Bronisława Zielińskiego nie znam, dlatego nie mogę się do niego odnieść.
Dla mnie dużą zaletą tego wydania były przypisy, dzięki którym, między innymi, dowiedziałam się, jak ważną wojskową personą podczas hiszpańskiej wojny domowej był Karol Świerczewski.
Nie jestem ani wielką znawczynią prozy Hemingwaya, ani jego wielką fanką, a z jego dorobku znałam dotąd doskonałego według mnie „Starego człowieka i morze” oraz średnie „Pożegnanie z bronią”. „Komu bije dzwon” zrobił na mnie największe wrażenie i trafił na listę tytułów, do których moje myśli często wracają.